_MG_5278mO Mirku Kopińskim krąży w usportowionym środowisku złotoryjskim anegdota, jak to podczas jednej z konkurencji OLAWSu wystartował do rowerowego wyścigu na Trupień z kołem przyblokowanym przez hamulec i dopiero na mecie zorientował się, że coś jest nie tak. Autentyczność zdarzenia potwierdza sam zainteresowany, dodając, że wtedy rzeczywiście nie udało mu się wygrać tej konkurencji, ba przyjechał na przedostatnim miejscu , ale rok później wziął srogi odwet i wygrał.

Całe to zdarzenie potwierdza tylko obserwację: człowiek ów tryska niespotykaną wręcz energią, a to, co zaczyna, stara się robić profesjonalnie i za wszelką cenę ukończyć. Gdy pewnego śnieżnego popołudnia zbieramy się na pierwszą fotograficzną sesję w celu zrobienia zdjęć promujących bieg wulkanów, z trudem nadążamy za pomysłami Mirka, którego wszędzie jest pełno: to przedziera się przez krzaki, by nagle zapaść się gdzieś w śniegu, to wręcz wpada do leniwie płynącej Kaczawy, by po chwili wspiąć się na przęsła wiaduktu kolejowego. Grupa zawodników, którą przywiózł ze sobą na ten trening-sesję fotograficzną, także ma pewien problem, żeby nadążyć za swoim przewodnikiem.

 mg_1236

Koło Mirka na pewno nie można przejść obojętnie. Ma swoich zwolenników, ale i zagorzałych przeciwników. Jeszcze większą polemikę wokół jego osoby spowodował projekt zorganizowania w I Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów.

 

Na pytanie: po co Złotoryi kolejna impreza sportowa, Mirek Kopiński odpowiada:

– Bardzo dużo osób w Złotoryi biega i jeździ po różnych imprezach biegowych nie tylko w kraju, ale i za granicą. Oglądając tę masę biegaczy doszliśmy do wniosku, że warto pokusić się o zorganizowanie masowej imprezy biegowej również w Złotoryi, w Krainie Wygasłych Wulkanów dla jej promocji, popularyzacji aktywnego stylu życia, ale także jako próbę pozyskania funduszy na prowadzenie Międzyszkolnego Klubu Sportowego – może nie w pierwszym roku, ale w kolejnych latach się to uda. Naszą ambicją jest stworzenie odpowiednich warunków dla zdolnej młodzieży do uprawiania lekkiej atletyki na wysokim poziomie.

 

Jedni wprost nie wierzą, że przedsięwzięcie się uda, inni mają wątpliwości a jeszcze inni niecierpliwie oczekują soboty 19. czerwca, by przeżyć niezapomniane chwile podczas sportowego święta. Wszyscy jednak są zgodni, że imprezie należy gorąco kibicować, bo jest to szansa nie tylko na propagowanie samego biegania w Złotoryi, ale również na promocję miasta i regionu. Dostrzegają to władze miasta, ale również Partnerstwo Kaczawskie – skupiające wiele gmin naszego regionu. Pomysł aktywnie wspierają portale Maratony Polskie i Bieg Katorżnika jak również wiele osób związanych ze środowiskiem biegaczy (Małgorzata Sobańska – polska olimpijka, Marek Tronina – Prezes Zarządu Fundacji „Maraton Warszawski”) czy z mediami (Tomasz Zubilewicz – TVN Meteo). Lokalnie patronują biegowi Starosta Powiatu Złotoryjskiego, Burmistrz Miasta Złotoryja a także Starosta Powiatu Jaworskiego oraz Wójt Złotoryi). Jeżeli dodać do tego złotoryjskie organizacje i stowarzyszenia (Bractwo Kopaczy Złota, Towarzystwo Miłośników Ziemi Złotoryjskiej, Złotoryjskie Towarzystwo Tradycji Górniczych), a także firmy (Kobud, Ren-But, Zajazd u Jana czy Groch-Bud) należy wierzyć, że będziemy mieć do czynienia z wydarzeniem o dużym znaczeniu dla naszej społeczności.

 mg_5254

Na pewno nie było łatwo przekonać wszystkich nie tylko do pomysłu, ale i do samych organizatorów. Wprawdzie przemawia za nimi czternastoletnia historia klubu sportowego MKS Aurum a następnie MKS Aurum-Kobud, oraz doświadczenie, jakie zdobyłem budując firmę KOBUD, ale w dzisiejszych czasach sama opinia, to nie wszystko. Nie obyło się więc bez wielu długich i trudnych rozmów, przekonywania, szukania sprzymierzeńców – ludzi, którzy w różny sposób wsparliby inicjatywę.

Chciałbym, żeby te zawody nie były imprezą Mirosława Kopińskiego. Obecnie osiągnięcia zapewniają zorganizowanie biegu na pewnym minimalnym poziomie, niemniej jednak jesteśmy świadomi, iż oczekiwania odbiorców i poziom organizacyjny imprez w całej Polsce podnosi się. Chcemy rozpocząć z wysokiego pułapu, bo tylko profesjonalne podejście może przynieść sukces, nie zamierzamy spocząć na laurach, tylko ostro działać. Priorytetem jest pozyskanie sponsorów oraz współpracy z samorządami, stowarzyszeniami lokalnymi kulturalnymi i sportowymi z mediami przy budowaniu wizerunku i całego kształtu imprezy.

 

Trudno nie oddać racji Mirkowi. Każde wspólne działanie, każde wsparcie dla lokalnej inicjatywy jest cenne, nie tylko dlatego, że pomaga organizatorom, ale przede wszystkim, że spaja miejscową społeczność. Dlatego poza kibicowaniem i trzymaniem kciuków – żeby się udało, warto także aktywnie wspomóc ten projekt w każdy możliwy sposób.

mg_5154-kopiab 

Przedsięwzięcie chce się wpisać do kalendarza ekstremalnych zawodów biegowych, które z roku na rok zyskują coraz większą popularność. Ambicją organizatorów jest, żeby obok Biegu Katorżnika stać się wiodącą imprezą tego typu w kraju.

 

Jest już opracowany dosyć dokładnie harmonogram całej imprezy wraz z imprezami towarzyszącymi. Wszystko jest rozpisane, a co najważniejsze, wiadomo dokładnie, co trzeba przygotować, aby zawody się odbyły. W tej chwili punkt po punkcie realizowany jest scenariusz i można założyć, że gdy całość zostanie przygotowana zgodnie z rozkładem jazdy, to 19. czerwca wszystko potoczy się już wg dokładnie opracowanego schematu.

 

Naszym sukcesem będzie, gdy do końca zrealizujemy cały plan przygotowawczy i nie wymiękniemy – mówi Mirek Kopiński – wtedy zapisze się odpowiednia ilość osób, a impreza się powiedzie.

Oczywiście sporną kwestią zawsze będzie frekwencja. To, że będzie młodzież od 5 do 18 roku życia, tego jestem pewien. Natomiast sprawą otwartą pozostaje kwestia dorosłych biegaczy. W tej chwili mamy już sto kilkadziesiąt zgłoszeń z całej Polski i bardzo niewiele z samej Złotoryi. Liczymy, że powinno przybyć w czerwcu około 400 biegaczy. Mniejsze znaczenia dla Nas będzie miała kwestia frekwencji, a większe, żeby Ci, którzy przyjadą, chcieli pobiec także w kolejnych latach i nieśli dobrą opinie o naszej imprezie, mieście i krainie. Warte podkreślenia jest, że zapisują się osoby i rodziny z całej Polski. Zachęcamy firmy lokalne do wsparcia, jak również do wystartowania w zawodach, promując hasło „Firma biega razem z Nami”, zachęcamy różne organizacje, wiec myślę, że z naszych okolic również ostatecznie będzie spora grupa osób. Już niebawem promocja okazałego medalu w kształcie Wilczej Góry na łańcuchu stalowym dla wszystkich, którzy ukończą bieg, wierzymy, że emblemat zachęci niezdecydowanych do wzięcia udziału w zawodach.

 

Już dzisiaj dzięki intensywnej kampanii promującej I Bieg Szlakiem Wulkanów, o Złotoryi, Pogórzu Kaczawskim oraz o gorącej historii naszego regionu zrobiło się głośno w środowisku biegaczy:

Ludzie mailują i dzwonią i pytają, czy naprawdę mamy tutaj wygasłe wulkany. Na pewno strzałem w dziesiątkę było nadanie naszemu przedsięwzięciu tej chwytliwej, jak się okazuje nazwy. Minął miesiąc od oficjalnego uruchomienia strony internetowej i zapisów, a już naszą stronę internetową obejrzało 5000 osób, opublikowanych zostało ponad 20 artykułów, i to nie zawsze przez patronów medialnych.

mg_5313 

Co czeka na tych, którzy wystartują w czerwcu do I Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów? Na pewno duży wysiłek. Pomysłów na to, jak utrudnić ciężki sam w sobie bieg po urozmaiconym terenie w magicznym trójkącie pomiędzy złotoryjskim zalewem, Kruczymi Skałami i podnóżem Wilkołaka, jest mnóstwo. To nie tylko przeszkody naturalne, takie jak zarośla czy koryto Kaczawy a także Młynówki, to również przeciski pod torami i drogami oraz przeszkody specjalnie przygotowane na tę okazję. Na pewno będzie to wymagało od startujących wielkiej ofiary potu, może trochę łez i niewykluczone, że i krwi – czyli tego, za czym tęsknią współczesne media i publiczność.

 

Robert Pawłowski