Czy Leopold Schmetterling nam wybaczy?

Schmetterling1Oprócz wielu osiągnięć mieszkańców Złotoryi jest także historia haniebna, którą miasto nie może się pochwalić i o której wielu chciałoby z pewnością zapomnieć.
Minęło już ponad półtora roku jak na łamach Echa Złotoryi (listopad 2008) spytaliśmy, co się stało z kolekcją monet, przekazanych miastu przez Leopolda Schmetterlinga. Jeszcze do połowy 2008r. byliśmy przekonani, że wciąż czeka ona na inwentaryzację. W tej sprawie nie doczekaliśmy się żadnego odzewu, którego zresztą, prawdę mówiąc, się nie spodziewaliśmy.

W 2013 roku upłynie 40 lat, gdy 72-letni Leopold Schmetterling zaproponował ówczesnym władzom miasta przyjęcie jego zbiorów w zamian za niewielką sumę pieniędzy i mieszkanie. Podczas wcześniejszych odwiedzin polubił Złotoryję i wydawało mu się, że tutaj właśnie znalazł osoby, którym może powierzyć dorobek swego życia. Skrzynie dotarły z klasztoru w Szczyrzycu (ostatnie poprzednie miejsce zamieszkania kolekcjonera) 21. sierpnia 1973 r., ale już kilka dni później ich ofiarodawca zmarł w złotoryjskim szpitalu.

Pierwsza myśl, jaka nasuwa się wszystkim, jest oczywista: na pewno zaraz po otrzymaniu takiego niespodziewanego prezentu, dokonano jego dokładnego spisu angażując odpowiednich fachowców. Niestety, ani wkrótce, ani w następnych latach, nie sporządzono całościowego inwentarza kolekcji w tym dokumentacji fotograficznej. Nie doszło w tej materii np. do realizacji wstępnych ustaleń, podjętych w rozmowach z Muzeum Miedzi w Legnicy. Żadnym wyjściem z impasu nie były bardzo wyrywkowe spisy zawartości muzealnych gablot (do których trafiały niektóre przedmioty), wykazy książek lub inne fragmentaryczne opisy, jakie po amatorsku po drodze zostały sporządzone. Absolutnie nie można usprawiedliwiać się tym, że kolekcjoner sam o tym nie pomyślał lub twierdzić, że skoro jego zbiory w poprzednich miejscach nie miały charakteru muzealnych, to inwentaryzacja nie była konieczna. W 1973 r. stały się własnością naszego miasta i ono miało obowiązek jej dopilnować. Z „zaniedbań” zdawały sobie sprawę kolejne dyrekcje domu kultury, muzealni kustosze, władze miasta, całe samorządy, działacze organizacji społecznych itd.

Schmetterling1

Małe mieszkanko Leopolda Schmetterlinga w Chrzanowie to prawdziwe muzeum urządzone z wielką pieczołowitością.[…] Wśród tysięcy eksponatów znajdują się kamienie szlachetne i półszlachetne (m.in. i diamenty) otrzymane drogą wymiany od zbieraczy z różnych krajów. Można tutaj podziwiać oryginalne skamieliny pochodzące z rozmaitych okresów geologicznych. Prócz zbiorów w Chrzanowie, L. Schmetterling ma kolekcje przechowywane u znajomych w Krakowie i Warszawie. Marzy o tym, aby to wszystko zebrać w jednym miejscu i udostępnić szerszemu ogółowi. […] Minerałom poświęcił L. Schmetterling wiele lat swojego życia. Straciwszy pierwsze zbiory podczas ostatniej wojny natychmiast po wyjściu z więzienia hitlerowskiego w Karlowych Warach rozpoczął gromadzić je od nowa. Ani Oświęcim ani Dachau nie potrafiły zniweczyć jego pasji.(Gazeta Krakowska ?, koniec lat 60. XX w.?).

 Profesor Schmetterling, człowiek samotny, jest już pewny, że dorobek jego życia nie przepadnie, nie zbutwieje od kurzu i wilgoci na dnie zapomnianych kufrów… (G. Chmielowski, Sprawa katowni, Gazeta Robotnicza, 12. czerwca 1978), …pochowano go w mieście, które miało być zakończeniem długiej, burzliwej wędrówki.[…] …dla Złotoryi jest to dar bezcenny… (L. Haluch, Skarb, Konkrety 1987 nr 3), Z szacunku dla więzi Schmetterlinga z tym miastem trzeba pokazać te zbiory… (Lab, Sala Schmetterlinga, Słowo Polskie 22. lutego 1998).

W salach wystawowych katowni obejrzeć można część „skarbu Schmetterlinga”.[…] W gablotce na pierwszym piętrze znajdują się okazy fauny z paleozoiku i mezozoiku, a wśród nich: amonity, belemnity, jeżowce i małże. Jest flora kopalna karbonu i permu: skrzypy i widłaki. Wystawiono kolekcję współczesnych ślimaków w różnych odcieniach i deseniach. Pokazano koralowce: od pojedynczych korali poprzez fragmenty rafy koralowej do korali kolonijnych. W oddzielnych szafach zgromadzono wyroby rzemiosła artystycznego – kieliszki i karafki z białego i kolorowego szkła a także szkło zdobione malowanymi kwiatami, wiele wyrobów z mosiądzu i srebra pamiętających XVIII i XIX wiek. Pośród nie wystawionych eksponatów znajdują się m.in. szczęki i kieł mamuta[…]. Muzeum przekazało Bibliotece Pedagogicznej w Złotoryi księgozbiór pana Leopolda – razem 883 tytuły… Wystawiono kilka podręczników geologii… (Haluch, tamże). Kolejna część zbiorów to monety oczekujące na rzeczoznawcę, przechowywane w Urzędzie Miejskim w Złotoryi, który przyjedzie, gdy będą stosowne fundusze[…]. Wiadomo, że są to monety okresu II Rzeczypospolitej (marki i złotówki), numizmaty austriackie i rosyjskie z XVIII i XIX wieku. Niedawno oglądał je prof. Haisig z Wrocławia i obiecał opracować. Wstępne rozeznanie wypadło ponoć bardzo obiecująco…(G. Chmielowski, tamże). Jeszcze w latach 90. ubiegłego stulecia istniała w Społecznym Muzeum Ziemi Złotoryjskiej wystawa „Leopolda Schmetterlinga 20 lat w Złotoryi”.

W braku inwentaryzacji tkwi przyczyna wszystkich późniejszych plotek, podejrzeń i, niestety, faktów. Dar Schmetterlinga powoli topniał, gdzieś powędrowała lampka chińska, którą ktoś zdążył zauważyć, jakieś puchary…  Szokujące fragmenty zawiera sprawozdanie specjalnej komisji, powołanej w lipcu 1990 r. Stwierdziła ona, że wszystkie zbiory zostały w bardzo znaczny sposób uszczuplone, zdekompletowane najprawdopodobniej przez ludzi, którzy mieli możność się z tymi zbiorami bezpośrednio stykać, a takie możliwości miało wiele osób[…]. Wszystkie eksponaty znajdujące się w Społecznym Muzeum Ziemi Złotoryjskiej praktycznie do dnia dzisiejszego nie zostały zewidencjonowane w sposób, który umożliwiłby ich autentyczność oraz wyeliminował jakiekolwiek zmiany.

Gdyby ktoś zechciał uznać za sukces to, że Biblioteka Pedagogiczna przejęła w końcu księgozbiór, to odsyłamy do kolejnych części cytowanego dokumentu: Prawie wszystkie [książki – RG, KR] wymagają częściowych względnie bardzo dokładnych renowacji i napraw. Te znaczne uszkodzenia powstały w wyniku 10-letniego pozostawienia ich w nieodpowiednich, zawilgoconych pomieszczeniach. Początkowo przechowywane były w garażu RDP [Rejonu Dróg Publicznych – RG, KR], później w piwnicach Domu Kultury. W latach 1979-1980 przeniesione zostały do „Katowni”, która też nie była przygotowana do przechowywania książek […]. Dokładniejsza kontrola nastąpiła dopiero w 1983 r., gdy książki trafiły do biblioteki. Tutaj jednak stwierdzono, że towarzyszący im spis nie jest kompletny. Zawiera wprawdzie aż 853 pozycje, lecz kilkadziesiąt z nich spisana jest co najmniej dwukrotnie. Zbiór książek przekazanych bibliotece zawiera ponad 100 pozycji więcej niż spis… Brak w księgozbiorze kilkunastu pozycji, które zawiera spis. Ustalono, że m.in. zniknęła Konstytucja Rzeczypospolitej w rzadkim oryginale z 1921 r. oraz dwa XVIII-XIX wieczne atlasy, oprawione
w skórzane okładki. Ale to nie koniec fatalnych dziejów księgozbioru: kilka lat temu uszczupliło go włamanie do biblioteki (dziwnym trafem złodziej wyniósł same najcenniejsze pozycje z tych, które ocalały z wcześniejszego pogromu).

Ktoś „odchudzał” i zbiór monet. Ponoć władze miasta wolały, żeby skatalogowanie numizmatów nastąpiło na miejscu, a fachowcy chcieli je wypożyczyć do Wrocławia (w międzyczasie zmarł numizmatyk Marian Haisig). W 1988 r. kilkuosobowa komisja, złożona z miejskich urzędników, otworzyła zapieczętowana paczkę, która zawierała 3 kasetki z numizmatami (opieczętowane). Stwierdzono, że monety zabezpieczone są poprzez zablokowanie szyby osłaniającej listewkami przybitymi gwoździkami – w kasecie pierwszej i drugiej, natomiast trzecia kaseta (obita skórą) posiada monety w okrągłych pojemniczkach. Wszystkie miejsca w kasetkach były zapełnione.  Przy okazji otworzono także sześć kopert, w których znajdowało się blisko 300 innych monet, kilka medali (np. z 1912 i 1920 r.) oraz inne przedmioty. W 1990 r. osoba odpowiedzialna wcześniej za przechowywanie numizmatów nie była już w stanie określić, ile kaset miasto przejęło, choć według niej, zawierały wartość najmniej kilku fiatów. Kolekcję widywali przy różnych okazjach nie tylko numizmatycy, ci ostatni zauważyli tutaj także monety arabskie… Wreszcie zbiór monet zupełnie wyparował. Z sarkazmem można więc powiedzieć, że jest to niebywałe zwycięstwo naszego miasta – nareszcie owe numizmaty (oraz inne okazy) trafiły w czyjeś właściwe ręce, skoro w samym Urzędzie Miejskim nie mogły znaleźć należytej opieki. Prokurator z pewnością nie ma tutaj nic do roboty – przecież nawet nie wiemy, ile na początku było monet i nie znamy szacunkowej ich wartości.

Leopoldowi Schmetterlingowi możemy być wdzięczni nie tylko za samo przekazanie ogromnej i różnorodnej kolekcji. Nie ulega wątpliwości, że dopiero jej otrzymanie przyczyniło się do sfinalizowania planów założenia w powojennej Złotoryi regionalnego muzeum.

 

Jak można wnioskować z zachowania, a konkretnie z milczenia wielu osób, ta sprawa  nie budzi żadnych wyrzutów sumienia. Czyli, po prostu, „nie ma sprawy”. To nic, że „zapomnieliśmy” o swoich obowiązkach, interesie miasta, a może, co gorsza, postanowiliśmy „skorzystać z okazji”. Zresztą, kto dzisiaj już właściwie w mieście wie, kim był Schmetterling? Najlepiej by się pewnie stało, gdyby to, co pozostało z jego kolekcji, na zawsze zginęło gdzieś w magazynach biblioteki czy muzeum. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby prawdziwa okazała się plotka, iż jeden z miejskich decydentów zdecydowanie sprzeciwił się pomysłowi, aby zaprosić Natalię Kukulską, wnuczkę Leopolda Schmetterlinga.

Tymczasem w piersi uderzyć się powinna cała rzesza urzędników, bezpośrednio odpowiedzialna za zabezpieczenie zbiorów, oraz działaczy społecznych, którzy powinni byli patrzeć na ręce wybieranym przez nas lub mianowanym przedstawicielom. Dopuściliśmy się przecież nie tylko skandalicznego zaniedbania, zbeszczeszczenia pamięci, nadziei i ostatniej woli zmarłego lecz, zapewne, niejednokrotnego złamania prawa. Gdybyśmy próbowali usprawiedliwić się „minionym ustrojem”, świadczyłoby to o nas jeszcze gorzej. Jeśli jeszcze żyją ci, którzy np. przywłaszczyli sobie monety lub inną część kolekcji, to z pewnością te zdobycze nie przyniosą im szczęścia. Czy mamy cieszyć się z obietnic (jeżeli w ogóle zostaną dotrzymane), że ocalałe zbiory Schmetterlinga we właściwym czasie wrócą do sal muzealnych, odpowiednio zabezpieczone? (Echo Złotoryi, maj 2008 s. 14).

Schmetterling2Jeśli ktoś powie, że szukamy tylko taniej sensacji, bo nikomu przecież niczego nie udowodniono, jeśli ktoś poczuł się urażony naszym komentarzem – zapraszamy do dyskusji!

Czy pamięć o Leopoldzie Schmetterlingu zniknie niebawem tak jak jego grób podczas ostatniej zimy, gdy o mały włos zupełnie nie skryła go warstwa śniegu? Nie sposób było dostrzec pod nim napisu: „Ofiarodawcy zbiorów muzealnych – społeczeństwo miasta Złotoryi”.

Roman Gorzkowski, Kazimierz Ruta