Trzy ofiary krwawej strzelaniny

1W całej powojennej historii miasta jedynie w dniu 4. lipca 1948 r., doszło do wydarzenia o takiej skali i takiej liczbie ofiar.

W pierwszych latach po zakończeniu wojny w Złotoryi niejednokrotnie słychać było strzały i znajdowano zwłoki. Broni używali zarówno żołnierze sowieccy, zajmujący obszar miasta, ograniczony ulicami T. Kościuszki, Górniczą, Asnyka, funkcjonariusze MO, przestępcy jak i inne bliżej niezidentyfikowane osoby. Czasy były wielce niespokojne, co wiązało sięz zasiedlaniem Dolnego Śląska, instalowaniem się nowej administracji, szabrownictwem, obecnością Niemców i żołnierzy Armii Czerwonej.

Obliczono, że w latach 1945-1950 na terenie powiatu złotoryjskiego straciło życie pięciu funkcjonariuszy (2 z UB i 3 z MO). Jednak tylko raz, jak wynika z archiwaliów oraz wspomnień, w całej powojennej historii miasta
w dniu 4. lipca 1948 r., doszło do wydarzenia o takiej skali i takiej liczbie ofiar. Przyniosło śmierć funkcjonariuszom Urzędu Bezpieczeństwa w Złotoryi, Zygmuntowi Jaszczy i Czesławowi Bizoniowi oraz Henrykowi Stopie. Wielu złotoryjanom wciąż tkwi ono w pamięci.

1

 

2

Archiwalne fotografie przypominają uroczystości, jakie corocznie odbywały się pod pamiątkową tablicą przy ul. A. Mickiewicza. Na cmentarzu komunalnym wciąż budzi ciekawość okazały grób funkcjonariuszy UB, wystawiony przez miasto. Na stronie internetowej policji można znaleźć informację, że np. w 2004 r., w przeddzień Święta Zmarłych, członkowie Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Resortu Spraw Wewnętrznych RP złożyli kwiaty na grobie Z. Jaszczy i Cz. Bizonia. W 2008 r. pierwsza pamiątkowa tablica z 1959 r., zdjęta w 1977 r., trafiła do archiwum Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej. Jedyną żyjącą osobą, blisko związaną z opisywanymi faktami, jest syn Zygmunta Jaszczy, Jerzy, który
w 1948 r. miał 17 lat.

Niniejszy artykuł jest pierwszą próbą opisu wydarzeń z lipca 1948 r., stąd oczywista prośba o uzupełnienia i sprostowania. Urząd Bezpieczeństwa
w Złotoryi również nie doczekał się jeszcze ani artykułu ani osobnej publikacji.

W tym miejscu winni jesteśmy czytelnikom choćby kilka ogólnych informacji o genezie i funkcjonowaniu aparatu Bezpieczeństwa Publicznego
na Dolnym Śląsku i w Złotoryi w pierwszych latach po zakończeniu wojny.
Na zajętych do połowy lutego 1945 r. przez Armię Czerwoną obszarach
(do Złotoryi dotarła ona 13. lutego) tego rodzaju służby zaczęto organizować
w kwietniu 1945 r. Kadrę stanowiła grupa funkcjonariuszy z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach. Na Dolnym Śląsku ich siedzibą były najpierw Kąty Wrocławskie, następnie Wrocław, Legnica
(od czerwca do października) a w końcu i na stałe znów Wrocław. Zachowane dokumenty potwierdzają działalność Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Złotoryi od sierpnia 1945 r. Funkcjonowało wówczas już kilka sekcji, organizowanych m.in. przez funkcjonariuszy przeniesionych tutaj
z Jeleniej Góry. Np. sekcja I i II zajmowała się antypaństwową działalnością Niemców i „nielegalnych” organizacji polskich, III rozpracowywała partie
i ugrupowania polityczne, administrację państwową i struktury kościelne, V nadzorowała głównie sprawy gospodarcze. Osobno, przynajmniej w 1945 r., działały sekcje: walki z bandytyzmem oraz zajmująca się śledztwami
i aresztowaniami. Bardzo ważną dziedziną działalności UB było werbowanie informatorów i agentów – pod koniec 1945 r. PUBP chlubiło się w raportach
do WUBP posiadaniem ponad sześćdziesięciu informatorów i kilku agentów. Bez tego rodzaju współpracowników działalność tego urzędu nie mogłaby istnieć. W mieście UB zajęło najpierw jakąś bliżej niezidentyfikowaną siedzibę a następnie okazały gmach u zbiegu dzisiejszych ulic Solnej i Władysława Sikorskiego. Przed nim znajdował się posterunek z uzbrojonymi wartownikami, cały teren był ogrodzony. Funkcjonariusze chodzili uzbrojeni.

3

Oddajmy najpierw głos kilku mieszkańcom Złotoryi, aby na podstawie ich relacji przedstawić najbardziej popularną wersję wydarzeń. Podkreślmy, iż nikt z osób pamiętających tamte dni, nie potrafił podać nazwiska mężczyzny,
z którego ręki padli funkcjonariusze (wprowadzamy je do relacji na podstawie dokumentów archiwalnych):

Rano w dniu 4. lipca (lub poprzedniego dnia) Henryk Stopa widziany miał być, jak strzelał z pistoletu do ptaków w parku przy ul. Legnickiej. Wieczorem, między godziną 8 a 9, cała historia rozpocząć się miała w Rynku, gdzie Stopa czekał na Czesława Bizonia w pobliżu restauracji „Adria” (znajdowała się na początku górnego odcinka ul. A. Mickiewicza). Chciał najprawdopodobniej zemścić się za to, że w czasie okupacji Bizoń wydał gestapo jego ojca. Jaszcza i Bizoń patrolowali miasto. Wszyscy trzej spotkali się następnie w wymienionej restauracji, z której po jakimś czasie udali się w dół ulicy Mickiewicza, czyli w kierunku mieszkania H. Stopy. Podobno Stopa próbował tłumaczyć Jaszczy, że „do niego nic nie ma”, ale ten ostatni odejść nie chciał. Strzelanina rozpoczęła się na wysokości ul. Przelot, po prawej stronie ul. Mickiewicza (idąc w dół). Czesław Bizoń zginął na ulicy, jego zwłoki widziano przy krawężniku, sprawca prawdopodobnie go maltretował. Z. Jaszczę znaleziono wewnątrz budynku, zginął dlatego, że zaciął się mu pistolet. Ranny w kolano Stopa zdołał uciec z ul. Mickiewicza poprzez ul. Klasztorną i Staszica w kierunku Koziej Góry. Samobójstwo popełnił powyżej ul. Staszica,
na wysokości dzisiejszej ul. Krótkiej, tuż powyżej doliny płynącego wzdłuż ulicy Staszica potoku. Przed śmiercią miał podrzeć a nawet zjeść jakieś dokumenty. Jego zwłoki znaleziono następnego dnia rano, przewieziono
do ówczesnego szpitala przy ul. M. Konopnickiej, gdzie można było nawet
je oglądać przez okno na parterze. Podczas pogrzebu panowała atmosfera strachu, podsycana pogłoskami o grożących prowokacjach. W mieście mówiono, że H. Stopa został pochowany w oficerskich butach gdzieś pod cmentarzem (poniżej cmentarza żydowskiego lub po przeciwnej stronie ulicy, czyli pod cmentarzem niemieckim), ale na drugi dzień po pogrzebie jego zwłoki wykradli „wspólnicy” lub rodzina.

Do dzisiaj niektórzy złotoryjanie utrzymują, że Stopa poprzednio służył
w polskim wojsku na Zachodzie, następnie celowo przybył do Złotoryi, aby zemścić się na Bizoniu za uwięzienie jego ojca, którego podobno więziono i bito w złotoryjskim gmachu UB. Znana jest złotoryjanom wersja o powiązaniu Stopy z Ukraińską Powstańczą Armią a nawet z grupą „Czarnego Janka”, czyli Jana Bohdziewicza. Autorzy niektórych wspomnień byli na miejscu zdarzenia
w następnych dniach, zapamiętali kałużę krwi i chodzili w miejsce znalezienia zwłok H. Stopy. Odosobnioną jest relacja, że H. Stopa należał do Armii Krajowej. Za podzielenie się wspomnieniami autor serdecznie dziękuje Jerzemu Jaszczy, Marianowi Nydzy, Leszkowi Plebankiewiczowi, Mirosławowi Sarnie, Romanie Szczepkowskiej, Zofii Karabczyńskiej, Michałowi Stalskiemu, Wandzie Worsztynowicz, Michałowi Kujawiakowskiemu oraz Ewie
i Tadeuszowi Glińskim.

Skróconą wersję wydarzeń przedstawiło Starostwo Powiatowe
w sprawozdaniu dla Urzędu Wojewódzkiego za lipiec 1948 r. (Archiwum Państwowe w Legnicy):
W nocy z dnia 3 na 4 lipca br. bandyta o nieznanym nazwisku wszczął na rynku w Złotoryi z kilkoma obywatelami awanturę, grożąc im rewolwerem, o czym powiadomiono P.U.B.P. który wysłał kilku swych funkcjonariuszy, celem schwytania bandyty. Bandyta widząc się otoczonym przez funkcjonariuszy U.B.P. zaczął strzelać do nich, ratując się ucieczką. W wyniku tego starcia zostało zabitych 2 funkcjonariuszy U.B.P., sam zaś bandyta będąc silnie raniony w nogę i widząc że nie ucieknie, popełnił samobójstwo strzelając sobie w usta.

Czy podane wyżej wersje znajdują potwierdzenie w dokumentach, zachowanych w archiwum wrocławskiego Instytutu Pamięci Narodowej?

Znajdujemy tutaj kilkustronicowy Raport Specjalny skierowany
do WUBP we Wrocławiu z dnia 5. lipca 1948 r., podpisany przez podporucznika Józefa Wolnickiego, szefa PUBP w Złotoryi. Zacytujmy najistotniejsze fragmenty (choć chciałoby się przytoczyć całość, jednak z braku miejsca opuściliśmy nawet imiona osób):

W dniu 4. VII. b.r. o godz. 23.30 zgłosił się do tut. Urzędu Ob. narodowości żydowskiej Szulim Kac i złożył następujące ustne zameldowanie funkcj. P.U.B.P. Ob. Bizoniowi Czesławowi o tem, że w dniu 4.VII. o godz. 23.15. zamknął swój sklep znajdujący się przy ul. Plac Wolności 62 i wraz ze swą żoną Katarzyną udał się do swego mieszkania na nocleg przy ul. Mickiewicza 23 I p. Zauważył wychodzącego z ul. Mickiewicza nieznanego mu człowieka, który był w pijanym stanie i idąc zataczał się. który to zatrzymał się przed nim i zanieczyścił moczem ubranie Katca i jego żony Na ten czyn Katc spytał „cóż pan robi” na to nieznajomy odpowiedział „zaraz panu pokażę co robię” , wydobył bron krótką i skierował ją w stronę Katca,[ten – RG] usiłował zamknąć drzwi, nieznajomy jednak wsadził pistolet … do wnętrza a drzwi przytrzymał nogą…. Katc usłyszał trzask spuszczanego kurka broni palnej, która jednak strzału nie oddała… Katc pobiegł na górę do swego mieszkania i po kilku minutach ubrany w płaszcz O.R.M.O-wca wyskoczył przez okno… i biegiem udał się do P.U.B.P….Inspektor Bizoń Czesław
w towarzystwie wart. plut. ochr. Wałęskiego Zygmunta uzbrojonego w automat P.P.Sza wraz z Katcem udali się na miejsce wypadku…W tym czasie
w odległości około 50 m w uliczce przecinającej ul. Mickiewicza wszczął się hałas… w kierunku tym udali się Bizoń i Wałęski. Rzucili się na osobnika, który właśnie robił te awantury i który miał mieć prawdopodobnie broń, usiłowali go schwycić za ręce, jednak tenże ręce im wyszarpnął i wydobył z kieszeni broń krótką palną, z której oddał strzał w
[ich – RG] kierunku…. Bizoń oddał
w odpowiedzi dwa strzały, Wałęski kilka i obaj odskoczyli na przeciwne strony, przyczem[pis.oryg.] Wałęski ukrył się w pobliskim ogrodzie, zaś Bizoń stanął pod murem przeciwnego domu. W tym momencie doskoczył do Bizonia bandyta i spytał się „kto ty jesteś” na to Bizoń odpowiedział „ja jestem tu z tego domu
i mieszkam tutaj, idę obecnie z kina” na to bandyta uderzył kilkakrotnie Bizonia trzymanym w ręce pistoletem po głowie… i oddalił się na kilka kroków, z czego skorzystał Bizoń i odszedł na bok. Bandyta wówczas wszedł przez wybite przez siebie okno na parterze w domu, przed którym miało miejsce zajście a jak się potem okazało, to w domu tym też i mieszkał pod nr 19 u niejakiej Skrzypczyk Marii. Ob. Katc… pobiegł ponownie do P.U.B.P…. spotkał wartownika Gogolę Wł. …a na rogu Pl. Wolności …Głowę Wacława i Jaszczę Zygmunta…udali się w kierunku ucieczki bandyty…
[Bizoń dostał teraz nowy pistolet, bo poprzedni się rozpadł – RG] Przy pomocy latarki elektrycznej Bizon i Jaszcza weszli przez wybite okno do mieszkania, w które wszedł bandyta… okazało się, że nikogo nie ma… dołączyli do reszty i zaczęli przeczesywać ogród … bezcelowo… doszli do wejścia sąsiedniego domu i w korytarzu na parterze… odnaleźli bandytę stojącego do nich tyłem opartego na klamce od drzwi. Jaszcza i Bizon rzucili się od tyłu na niego z próbą obezwładnienia go, trzymana latarka przez Bizonia zgasła i zaczęła się walka wręcz. Pozostali wycofali się… aby zajść od przodku, w tym momencie odezwały się strzały wewnątrz sieni… na skutek panujących ciemności nie można było dać pomocy… . Gogola, Wałęski i Katc uwidzieli że na chodniku przed domem w sieni którego padły strzały leży na ziemi Bizoń, bandyta zaś strzela z dwóch pistoletów w jego głowę i miażdży mu ją nogami… [W wyniku ostrzału Gogoli i Głowy – RG] bandyta wycofał się do tych samych sieni i zbiegł przez sień na ogrody. Stwierdzono, że w odległości kilku metrów od Bizonia leży zabity na chodniku St. ref. ref. V-go Jaszcza. Natychmiast otoczono od strony zewnętrznej blok domów…jednak zauważono że zbiegł on w pola i droga ucieczki naznaczona była krwią. [ teraz zawiadomiono WUBP,
z prośbą o przysłanie psa policyjnego, obstawiono teren – RG].
Rozpoczęto poszukiwania za zbiegłą matką bandyty… Po godz. 4.00 nad ranem dnia 5.VII.48 r. obstawa domu bandyty przechwyciła niejaką Skrzypek Marię i jej córkę, które usiłowały niepostrzeżenie umknąć, obie doprowadzono
do P.U.B.P. gdzie natychmiast rozpoczęto śledztwo.
[Skrzypek – RG] przechowywała bandytę od dwóch miesięcy u siebie w domu, który nazywał się Step Henryk i który przebywał u niej wraz z matką. Następnie Skrzypczyk przyznała się, że sprzedawała towary, kradzione przez bandę która grasowała na terenie Wrocławia, gdzie trudniła się paserstwem, poza tym podała ona kilka adresów Ukraińców ukrywających się we Wrocławiu, którzy brali udział
w napadach.
O godz. 6.00 znaleziono bandytę w odległości około 700 m
na wzgórzu, na które chciał się wdrapać i na skutek utraty sił pozostał wystrzałem pistoletu w usta zadał sobie śmierć.
[przy zwłokach znaleziono dwa pistolety, jeden wcześniej Stopa odebrał Bizoniowi, i dwa puste magazynki – RG]….O godz. 16.00 przeprowadzono sekcje zwłok wszystkich trzech zabitych.

Kim byli wymienieni funkcjonariusze UB? Zygmunt Jaszcza urodził się
w 1909 r., w Będzinie, przed wojną wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej,
w czasie okupacji przebywał na przymusowych robotach w Niemczech. Podanie o przyjęcie do pracy w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego
w Katowicach złożył jeszcze w sierpniu 1945 r. w Będzinie, miesiąc później został skierowany do pracy w PUBP w Złotoryi (przyjechał wraz z żoną
i synem). Objął funkcję kierownika gospodarczego a 23. października 1945 r. został kierownikiem III sekcji w PUBP w Złotoryi. W raporcie dekadowym
z 26. października 1945 r. informował WUBP m.in. że:
sekcja posiada 6 informatorów, 4 z nich jest werbowanych za poprzedniego kierownika, dwóch obecnie.[…] Wśród osadników panuje niezadowolenie w tych miejscowościach, w których zlikwidowano posterunki MO. Ludność tych okolic czyni zabiegi celem stworzenia własnej straży bezpieczeństwa. Ludność niemiecka jest poprawnie ustosunkowana do władz państwowych i ludności polskiej (cytaty według dokumentów IPN we Wrocławiu). Kilka dni później, zgodnie
z instrukcją, przekazał informacje dotyczące Starosty Antoniego Skowrona
i jego zastępcy Kazimierza Cessanisa, zaznaczając, że są to wiadomości
bez trwałych podstaw, które trzeba sprawdzić w miejscu jego dawnego zamieszkania, że Starosta podczas wojny podobno miał pracować z gestapem
i dwóch ludzi miało zginąć z jego inicjatywy, tak że partyzantka wydała
na niego wyrok śmierci.
Odnośnie wicestarosty, Jaszcza wskazywał na jego pociąg do kieliszka, awanturnicze usposobienie i antypolskie zachowania.
W raporcie z 5. grudnia 1945 r. Zygmunt Jaszcza pisał, że sytuacja polityczna naszego powiatu jest mocno naprężona, powodem tego są przejazdy sowieckich samochodów naładowanych bombami i jadącymi w kierunku zachodnim, oraz kopaniem rowów strzeleckich na południe od Szunowa [Świerzawy – przyp. RG]. W latach 1946-1948 Z. Jaszcza był jeszcze kolejno starszym referentem sekcji V, buchalterem i ponownie starszym referentem. W Niemczech ledwo uniknął śmierci, bardzo dobrze strzelał.

Czesław Bizoń urodził się w 1929 r. w Targanicach w powiecie wadowickim. Od listopada 1945 r. pracował w zakładach wapienniczych
w Wojcieszowie w charakterze strażnika przemysłowego, wstąpił do ZMP
i PPR. W listopadzie 1946 r. poprosił o pracę w PUBP w Złotoryi, motywując ją chęcią pracy
dla dobra Polski Demokratycznej. Od listopada 1946 r. do lipca 1947 r. był młodszym referentem, ciesząc się coraz lepszą opinią przełożonych. Po zdaniu na ocenę bardzo dobrą kursu w Wojewódzkiej Szkole Bezpieczeństwa Publicznego we Wrocławiu w maju 1947 r. został referentem.

Maria Skrzypek, urodzona w 1909 r., pozostawała w areszcie od 7. lipca 1948 r. do wyroku 29 września 1948 r. Podczas śledztwa zeznała, że Henryka Stopę poznała we Wrocławiu w 1946 r., gdzie zamieszkał w jej mieszkaniu
w styczniu 1947 r. Od czerwca 1947 r. zamieszkiwali razem w Złotoryi przy ul. Mickiewicza 19. Łączyła ją z nim tylko zwykła znajomość. W Złotoryi wspólnie z nimi przebywała matka Henryka Stopy. M. Skrzypek znała jego pociąg
do alkoholu, wiedziała, że był poszukiwany za postrzelenie milicjanta
we Wrocławiu oraz że nielegalnie posiada broń i należy do bandy rabunkowej. Oskarżenie zarzucało jej, że właśnie o tych dwóch ostatnich faktach nie powiadomiła odpowiednich organów (wcześniej M. Skrzypek była karana
za sprzedaż rzeczy pochodzących z kradzieży). Wojskowy Sąd Rejonowy
we Wrocławiu skazał ją na trzy lata pozbawienia wolności, zaliczając okres aresztowania. Z więzienia została zwolniona w lipcu 1951 r. W śledztwie podejrzewano, że Stopa i Skrzypek, byli członkami nielegalnej organizacji, lecz nie zdołano tego udowodnić. 30. września 1948 r. oficer śledczy WUBP
we Wrocławiu podporucznik Jan Stefański zdecydował o umorzeniu dochodzenia przeciwko Henrykowi Stopie (co zatwierdził Wojskowy Prokurator Rejonowy w październiku tego samego roku) w związku z samobójstwem podejrzanego. W tym ostatnim dokumencie podkreślono m.in. że Jaszcza
i Bizon chcieli ująć żywcem bandytę a sekcja zwłok Stopy stwierdziła, że był
raniony kilkakrotnie w prawą rękę i nogę oraz w palec u lewej reki. Zabitym bandytą okazał się po sprawdzeniu dokumentów Stopa Henryk, lat 19,
bez stałego miejsca zamieszkania, poszukiwany przez organa M.O. we Wrocławiu, ukrywający się w Złotoryi przy ulicy bocznej Mickiewicza u swej kochanki ob. Skrzypek Marii
.

W złotoryjskiej drukarni zamówiono 30 sztuk nekrologów formatu A3. Informowały, że wyprowadzenie zwłok św. pamięci Zygmunta Jaszczy
i Czesława Bizonia odbędzie się 8. lipca o godz. 16.00 z kościoła parafialnego (czyli św. Jadwigi), a nabożeństwo żałobne za spokój dusz zmarłych odbędzie się w tym samym dniu o 7.30.
Na smutny ten obrzęd zapraszają w ciężkim smutku pogrążeni Żona, Syn, Rodziny oraz wszyscy funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa w Złotoryi. Długi kondukt podążył z kościoła św. Jadwigi przez Rynek i dalej ul. M. Nowotki (dzisiaj J. Piłsudskiego) na cmentarz. W ceremonii wzięło udział trzech księży, pośród których był proboszcz Michał Dunas
i nieznany z nazwiska Niemiec. Na archiwalnych fotografiach widać milicyjną kompanię honorową jeszcze w niemieckich hełmach (fotografie z archiwum rodzinnego Jerzego Jaszczy).

Można wymienić rozmaite skutki opisywanego wydarzenia. Decyzją szefa WUBP we Wrocławiu, zatwierdzoną w sierpniu 1948 r. przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, przyznano Józefie Jaszczy (wdowie po Zygmuncie) jednorazową odprawę pieniężną w kwocie 112 800 zł oraz okresowy zasiłek wypłacany po 9 400 zł przez dwanaście miesięcy a Janowi Bizoniowi (bratu Czesława) odpowiednio 99 000 i 8 250 zł. W styczniu 1949 r. Jerzemu Jaszczy, uczniowi gimnazjum w Chojnowie, przyznano stypendium.

Już 14. lipca 1948 r. radny Aleksander Gaj na sesji Miejskiej Rady Narodowej w Złotoryi złożył wniosek w sprawie dodatkowego oświetlenia ul. Mickiewicza i ulic przyległych w związku z ostatnimi wypadkami na tych ulicach. Zarząd Miejski w Złotoryi w sprawozdaniu dla Starostwa Powiatowego za lipiec 1948 r. dostrzegł, że stan bezpieczeństwa na terenie miasta nie przedstawia się zadowalająco. Zaistniał wypadek morderstwa 2 funkcjonariuszy P.U.B.P.(Cytaty na podstawie dokumentów Archiwum Państwowego
w Legnicy).

W sierpniu 1945 r. miała miejsce brawurowa akcja żołnierzy Armii Krajowej na więzienie w Kielcach, w wyniku której uwolniono kilkaset więźniów. Jednym z uczestników tej akcji był Eugeniusz Fitas „Krater”, który mieszkał w Złotoryi, stąd udał się do Kielc i po akcji powrócił. Trzy lata później, właśnie po zastrzeleniu Jaszczy i Bizonia, UB zainteresowało się Fitasem, którego mieszkanie znajdowało się w bramie domu, gdzie zginęli wyżej wymienieni. „Krater” wyjechał wtedy ze Złotoryi na stałe.

4

7. października 1959 r. przy ul. A. Mickiewicza 26 została umieszczona pierwsza kamienna tablica, z inskrypcją następującej treści: Polegli śmiercią bohaterów dnia 4 VIII 1948 r. Funkcjonariusze M.O. Zygmunt Jaszcza lat 39 Czesław Bizoń lat 19 w obronie Demokracji Ludowej i bezpieczeństwa Obywateli miasta Złotoryi w walce z bandytyzmem. 7 X 1959. Dziwi błędna data śmierci. Co ciekawe, na odwrocie tej granitowej płyty znajduje się fragment niemieckiej inskrypcji nagrobnej z 1892 r. 7. października 1977 r. umieszczono w tym samym miejscu nową tablicę o treści: W obronie demokracji ludowej
i bezpieczeństwa miasta Złotoryja polegli w walce 4.07.1948 r. z bandytyzmem funkcjonariusze SB Jaszcza Zygmunt lat 39 Bizoń Czesław lat 19. Cześć ich pamięci 7.10.1977 r.
Decyzją władz miasta tablica została usunięta w dniu 27. czerwca 1990 r. i najprawdopodobniej zniszczona.

W śledztwie w 1948 r., pomimo „ukraińskiego śladu”, nie wykazano związków Henryka Stopy z Ukraińską Powstańczą Armią (UPA), choć Jerzy Jaszcza wspomina, że od razu mówiono, że sprawca śmierci jego ojca mógł być jakoś powiązany z UPA. Najwcześniejsze „potwierdzone” informacje o takich powiązaniach znajdujemy w publikacjach z 1967 r. Wśród 204 funkcjonariuszy UB, MO i ORMO, poległych w latach 1945-1949 „w walce o utrwalenie władzy ludowej”, znajdujemy także Czesława Bizonia i Zygmunta Jaszczę, zastrzelonych w czasie pościgu za członkiem bandy UPA grasującej w powiecie złotoryjskim i legnickim. W listopadzie 1970 r., porucznik St. Przybyłko
z Komendy Powiatowej MO w Złotoryi,
na podstawie znajomości zdarzeń
i analizy wyrywkowych materiałów, które były w posiadaniu w poprzednich latach w tutejszej jednostce
, meldował Naczelnikowi Wydziału Kadr KWMO we Wrocławiu: …był to nacjonalista ukraiński z bandy „UPA” – Oddział „Stacha” lub „Hrynia”. Wraz z wymienionym bandytą ukrywała się łączniczka z bandy „UPA”, która była jego kochanką, a w grudniu 1970 r. Wydział Kadr nie miał już wątpliwości, że bandytą okazał się Henryk Step z bandy U.P.A. Oddział „Hrynia” (archiwum IPN).

Zdaniem autora niniejszego artykułu, pogłoski o przynależności H. Stopy i M. Skrzypek do UPA rzeczywiście mogły pojawić się już w 1948 r., ale głównie dlatego, iż właśnie w tym czasie organy bezpieczeństwa poszukiwały „na siłę” takich faktów i wzmogły inwigilację przesiedleńców mających ukraińskie korzenie. Godne pochwały było więc „unieszkodliwienie” każdego „upowca”. Widocznie taka atmosfera pozostała aktualna i w następnych dziesięcioleciach PRL, gdy nie za bardzo, mówiąc delikatnie, przejmowano się historyczną prawdą.

W 1984 r. został powołany przy WUSW we Wrocławiu komitet organizacyjny dotyczący budowy tablicy pamiątkowej ku czci poległych funkcjonariuszy UB i MO w pierwszych latach po zakończeniu wojny
na Dolnym Śląsku. Przez następnych kilka lat trwała weryfikacja nazwisk
i faktów, ostatecznie w wykazach funkcjonariuszy znów pojawiła się informacja o śmierci Z. Jaszczy i Cz. Bizonia, zadanej przez
ukrywającego się w Złotoryi b. członka bandy UPA. W lipcu 1989 r., w 45-lecie powstania organów Bezpieczeństwa Publicznego i Milicji Obywatelskiej, w gmachu Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych we Wrocławiu została odsłonięta pamiątkowa tablica z nazwiskami 170 funkcjonariuszy UB, MO i ORMO, poległych w latach 1945-1950 na Dolnym Śląsku. Pułkownik Władysław Kurnik, szef Komitetu Obchodów 45-lecia, powiedział wtedy m.in.: Na tę chwilę czekaliśmy długie lata… Kolektyw nasz widział potrzebę ratowania
od zapomnienia heroicznego czynu funkcjonariuszy organów Bezpieczeństwa Publicznego i Milicji Obywatelskiej oraz członków ORMO.
Podczas uroczystości Jerzy Jaszcza odebrał medal „Za udział w walkach w obronie władzy ludowej”, przyznany pośmiertnie jego ojcu przez Radę Państwa.

Roman Gorzkowski