Ad vocem – Grzegorz Baran odpowiada

Odnosząc się do wyjaśnień burmistrza Ireneusza Żurawskiego w Gazecie Złotoryjskiej dotyczących działań urzędu miejskiego w związku z brakiem zabudowy przy ul. Basztowej 4 w Złotoryi wyjaśniam:

1. Nabywając nieruchomość od Kuli Papadopulu nie byłem świadom ciążących na mnie obowiązków po poprzedniku, ponieważ zbywca nie przeniósł zapisów do naszej mowy kupna-sprzedaży, brak było też jakichkolwiek wpisów obciążających księgi wieczyste.

2. Treść powyższych zapisów poznałem w chwili otrzymania pozwu od urzędu miejskiego, w sprawie o rozwiązanie umowy wieczystego użytkowania. Wcześniej nie otrzymałem z urzędu ani jednego sygnału, że nie wywiązuję się ze swoich obowiązków, a takich działań oczekiwałbym w pierwszej kolejności. Ponadto treść zapisów, nakładających na właściciela obowiązek zabudowy w określonym terminie, była powiązana ze wskazaniem kar porządkowych w przypadku niewywiązania się z tego obowiązku. Karą wskazaną w akcie notarialnym przez Urząd Miasta miał być w pierwszej kolejności stopniowy wzrost opłaty rocznej za użytkowanie gruntu, a nie od razu i bez uprzedzenia wypowiedzenie umowy wieczystego użytkowania. Pan burmistrz wskazując na precyzyjne zapisy w akcie notarialnym, które mają na celu zdyscyplinowanie właściciela, niestety z nich nie skorzystał.

3. Jak sam wskazuje, burmistrz zdecydował się wystąpić przeciwko nam na drogę sądową już w maju 2009 r. chociaż termin na zabudowanie działki upłynął dopiero w grudniu 2009 r. W trakcie owych 7 miesięcy urząd miejski torpedował wszelkie nasze działania zmierzające do zabudowy działki. Działania te, wbrew temu co mówi burmistrz, prowadziliśmy od roku 2007, ponieważ od początku intencją zakupu działki była jej zabudowa. Burmistrz wspomina w swoim wyjaśnieniu, że miasto czekało 3 lata po wyznaczonym terminie na rozpoczęcie budowy. Szkoda tylko, że nic o tym nie wiedzieliśmy ! Jedno pismo, lub jeden telefon mógłby na tym etapie doprowadzić do uzgodnienia zmian terminu zabudowy, które burmistrz sugeruje dopiero dziś. Nie zaproponował też takiej ugody w trakcie trwania procesu sądowego, chociaż apelował o to nasz prawnik. Wziąwszy pod uwagę całokształt działań urzędu w naszej sprawie,  traktuję więc słowa burmistrza jako próbę ratowania reputacji przed kolejną turą wyborów.

4. Nieprawdą jest, że w okresie do maja 2009 r. nie wystąpiłem o wypis i wyrys przedmiotowej działki. Wyrys z roku 2006 przekazałem do biura projektowego, z którym pierwotnie nawiązałem współpracę. Ponieważ nie mogłem go odzyskać, zwróciłem się ponownie o taki wyrys w roku 2009. Prace projektowe zostały przeprowadzone w oparciu o wyrys z planu zagospodarowania znajdujący się na stronie internetowej urzędu miasta, a starostwo nie wniosło uwag co do zgodności projektu z planem. Wyrys z pieczątką urzędu miasta nie jest więc ani niezbędny ani konieczny, skoro urząd sam upublicznia te informacje na stronie internetowej.

5. Nieprawdą jest, co twierdzi burmistrz, iż do maja 2009 r. mogliśmy  bez jakichkolwiek ograniczeń wybudować budynek mieszkalno-usługowy. Podstawową przeszkodą były nieprawidłowości przy realizacji sąsiadującego domu parafialnego. Błędy te uświadomił nam autor wstępnej koncepcji naszego budynku  (zaopiniowanej pozytywnie w 2007 r. przez konserwatora zabytków). Będąc na etapie domykania projektu budowlanego, postanowiłem zgłosić kolidującą samowolę proboszcza. Liczyłem na to, że nie będę musiał odsuwać się od granicy działki 4 metry, ponieważ więźba dachowa plebanii wchodzi w moją działkę na głębokość około jednego metra i uniemożliwia postawienie tam ściany. To działanie spowodowało odzew miasta w postaci pozwu sądowego. Wówczas też miasto odmówiło mi wydania wypisu i wyrysu z miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego,  próbowało utrudnić wykonanie niezbędnych odwiertów gruntu, a nawet doniosło w tej sprawie do Inspektora Nadzoru Budowlanego, który nie stwierdził żadnych nieprawidłowości. Poszedł też prikaz do RPK, aby nie wydawać mi warunków odbioru wody deszczowej.

       Pięć miesięcy po złożeniu przeze mnie doniesienia o samowoli, dostałem pozew sądowy od Urzędu Miejskiego w sprawie o rozwiązanie umowy wieczystego użytkowania gruntu przy ul. Basztowej. Chociaż nie upłynął jeszcze termin na posadowienie budynku, zarzucano mi w pozwie, że nie podejmuję żadnych działań w celu zabudowy. Żądanie było więc przedwczesne a jednocześnie cały czas utrudniano mi jego spełnienie. Gdyby nie to, budynek dziś już by stał, co prawda w okrojonej powierzchni, spowodowanej samowolą budowlaną  plebanii.

Pani mecenas Szynkowska, pełnomocnik Urzędu Miejskiego, na pytanie zadane w sądzie, co stoi na przeszkodzie, aby umożliwić nam jednak zabudowę, odpowiedziała w porozumieniu z zastępcą burmistrza, że przeprowadzona rewitalizacja i świeżo ułożona kostka brukowa wyklucza jej zdaniem możliwość prowadzenia na tym obszarze prac budowlanych ciężkim sprzętem. Czy to nie kuriozalna argumentacja ? Z jednej strony pozywa nas się za niewykonanie zabudowy w terminie, chociaż on jeszcze nie minął, a z drugiej próbuje dowodzić, że żadna budowla tam stanąć nie może.

Dnia 8. października 2009 r. Sąd Rejonowy w Złotoryi oddalił w całości  powództwo Urzędu Miasta. Sędzia podkreśliła niekonsekwencję i liczne złośliwości, jakie ze strony urzędu spotkały nie tylko mnie, ale też innych obywateli miasta.