Leba2Osoby niepełnosprawne mogą ubiegać się o uczestnictwo w Warsztacie Terapii Zajęciowej na podstawie orzeczenia Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności, w którym zawarte jest stosowne wskazanie.Warsztat oznacza wyodrębnioną organizacyjnie i finansowo placówkę stwarzającą osobom niepełnosprawnym, niezdolnym do podjęcia pracy, możliwość rehabilitacji społecznej i zawodowej w zakresie pozyskania lub przywracania umiejętności niezbędnych do podjęcia zatrudnienia.

Tyle prawo, a jaka jest złotoryjska rzeczywistość?

Pani Janina jest matką niepełnosprawnej Kamili: Kamilka jest pierwszym moim dzieckiem, po kilku miesiącach od urodzenia okazało się, że moje dziecko nie rozwija się prawidłowo, rozpoczęły się szczegółowe badania, czyli szukanie przyczyny. Niestety trudne i uciążliwe badania, częste wizyty w klinikach nie dały żadnej odpowiedzi. Po kolejnych wizytach usłyszałam – musi się Pani nauczyć żyć „z takim dzieckiem”. W myślach toczyłam walkę chyba sama z sobą, – dlaczego lekarze nie potrafili postawić konkretnego rozpoznania? Po prostu nazwać chorobę mego dziecka? Miałam nadzieję, że gdzieś tam daleko, jeśli nie w Polsce ktoś umie wyleczyć chorobę Kamilki, biłam się w myślach, dlaczego mnie to spotkało? Jednak rozpacz nie pomagała mi w niczym!. Zaczęłam uczyć Kamilę życia. Jej umysł wciąż był na poziomie dwulatki, choć ciało zmieniło ją w dużą dziewczynkę. Wiele czynności wykonywałam za moje dziecko, nawet te podstawowe. Byłam zmęczona, znerwicowana, często zadawałam pytanie, czy dam sobie radę? Lekarze podsuwali mi rozwiązania proponując oddanie Kamili do Szkoły Życia z internatem, uważałam, że moje dziecko beze mnie nie da sobie rady, że zapłacze się, czułam, że porzucam je…. W końcu przetłumaczyli mi, to była szansa dla Kamili. Nie mylili się. Twierdzę, że do tej decyzji dorosłyśmy obydwie. Z miesiąca na miesiąc widziałam niewielkie zmiany, … ale były!. Dziecko zaczęło więcej mówić, wykonywało podstawowe czynności, myło się, ubierało samodzielnie, samodzielnie jadło. Cieszyło mnie wszystko. Poszłam do pracy, potrzebowałam tego, to była dla mnie terapia. Na wszystkie weekendy zabierałam dziecko do domu. Trwało to 15 lat. Dzisiaj Kamila jest dorosłą kobietą z wnętrzem dziecka. Moi znajomi zauważają duże zmiany w rozwoju mówiąc, że Kamila poszła do przodu -chcę w to wierzyć! Po ukończeniu 25 lat skończyła się edukacja córki w szkole.

„Wszyscy ludzie mają uczyć się wszystkiego,

co jest ludzkie, ponieważ są ludźmi”

                                          John Locke

 

Do dnia dzisiejszego jest niezdiagnozowana, lekarze rozkładają ręce, gdyby udało się postawić diagnozę ufam, że leczenie byłoby bardziej ukierunkowane, bardziej efektywne. Mam wciąż niedosyt, że nie zrobiłam wszystkiego dla jej zdrowia…

To słowa matki, która dla swojego dziecka zrobiłaby wszystko, jeśli nadarzy się okazja dalszego rozwoju wnętrza Kamili, wydrepcze każdą ścieżkę.

Pani Małgosia

Gdybym jednym zdaniem miała opisać panią Małgosię, napisałabym –„to krucha, drobna blondynka o niebieskich oczach, z promienną aurą i uśmiechem nieznikającym z twarzy”. Pani Małgosia jest instruktorem terapii w Warsztacie Terapii Zajęciowej, gdzie Kamila jest wychowanką.

pracownia 

O sobie…

po maturze chciałam iść na biologię, ale kuzynka wyperswadowała mi studia zachęcając do pracy z dziećmi w przedszkolu. Dzieci były cudowne, uznałam, że to bym chciała robić. Jednak rozwiązali przedszkole, potem starałam się o pracę w Domu Dziecka, ale nie udało się. Jednak cały czas czułam, że mnie coś ciągnie do nich, niepełnosprawnych, chciałam, żeby na chwilę poczuli się lepiej. Chciałam oddać część siebie.. Rozpoczęłam studia: resocjalizację i drugi kierunek: terapię pedagogiczną. W 2004 roku przed obroną pracy magisterskiej zaproponowano mi pracę w Warsztacie Terapii Zajęciowej przy Ośrodku Szkolno – Wychowawczym. Do dnia dzisiejszego praca w WTZ jest jak hobby, ponadto jestem kuratorem sądowym. Mam pod swoją kuratelą różnych podopiecznych. Nie powiem, że wszyscy są posłuszni, byli i tacy, którzy chcieli mnie przekrzyczeć, niestety musieli się podporządkować moim wymaganiom.(śmiejąc się) – dodaje pani Małgosia

Warsztat Terapii Zajęciowej w Złotoryi

Warsztat Terapii Zajęciowej jest tworem młodego, ambitnego kierownika, pana Kamila Krupińskiego. To jego pomysł, jego dziecko, pisze projekty pozyskując środki unijne, pozwalające nam działać – z dumą zaznacza pani Małgosia

Na warsztaty trafiają osoby dorosłe ze szkoły życia z Ośrodka Specjalnego i z okolic (z upośledzeniem umysłowym o stopniu umiarkowanym i znacznym). Udział na warsztatach to dla nich drugie życie. Wyszukujemy osoby, które są zaszufladkowane, schowane gdzieś w domach. Nie wszyscy rodzice chcą pokazywać swoje upośledzone dzieci, oczy gapiów, dopowiedziane historie (nie zawsze prawdziwe) deprymują rodziców – tkwi to w nich głęboko. Nie jesteśmy tolerancyjnym społeczeństwem, niejednokrotnie demonstrujemy swą wyższość, zabierając osobom innym niż my poczucie równości, pewności siebie, otwierania się na ludzi. Mamy podopiecznych z bardzo niską samooceną. W domu są rodzice, którzy pracują nad rozwojem, ale są i tacy, którzy dziecko zostawiają samym sobie. Zajęcia w warsztatach nie są odpłatne, jesteśmy Warsztatem Terapii Zajęciowej przy Fundacji Rozwoju Powiatu Złotoryjskiego. Stanowimy odrębną placówkę, mamy swoje założenia, przeprowadzamy różne formy terapii. W niej mogą uczestniczyć osoby od 18 roku życia, najstarsza ma 42 lata. Gdyby nie warsztat, osoby te siedziałyby w domu – z nieukrywaną troską dodaje Małgorzata

Zajęcia trwają 7 godzin dziennie od poniedziałku do piątku. Każda osoba przyjmowana ma swój trzymiesięczny okres indywidualnej obserwacji. Jeśli wykazuje pewne umiejętności lub ma braki, tworzymy Indywidualny Program Rehabilitacji. Cały czas idziemy do przodu, by jak najwięcej skorzystali. Naszym założeniem jest aktywacja zawodowa i społeczna. Wykorzystujemy ich cały potencjał, przysposabiamy do zawodu, w którym mogą pracować. Gdy jest gotowy, by samodzielnie podjąć pracę, na jego miejsce przyjmowana jest nowa osoba. Zdarza się, że po szkole rodzice zostawiają swoje dziecko w domu – uważam, że robią mu krzywdę, jeśli jest możliwość trzeba je przysposabiać i uczyć samodzielności, chociażby dlatego, że im będzie łatwiej.

Dwudziestu pięciu uczestników (w pięciu grupach) zdobywa umiejętności w pięciu pracowniach: gospodarstwa domowego, rękodzieła artystycznego, komputerowej i plastycznej oraz w stolarni.

W pracowni plastycznej i rękodzieła artystycznego pracujemy różnymi technikami: rysujemy kredkami, szkicujemy, potem włączamy pędzle, w ruch idą farby, głownie akrylowe. Lubię porównywać prace z różnych lat, wtedy widać jak podopieczny się rozwija. Mamy wiele zdolnych osób. Kuba i Sławek malują bardzo ładnie, Kuba potrafi swoje wizje przelać na papier, widać tam emocje, natomiast Sławka trzeba pokierować, jeśli widzi przedmiot, potrafi wiernie go odtworzyć, trzeba mu podpowiedzieć, zachęcić. Maluje bardzo precyzyjnie. To świetny kopista. Staramy się, aby przeważała własna inicjatywa twórcza, indywidualność i oryginalność. Dzięki temu pobudzona zostaje ich wyobraźnia, która pozwala na odkrywanie nowych możliwości.

W pracowni gospodarstwa domowego uczą się podstawowych czynności, robienie kanapek, gotowania prostych obiadów, pieczenia ciast, robienia sałatek. Jedni po krótkim czasie wypiekają ciasta, że palce lizać, inni dłużej muszą się uczyć. Poszerzamy repertuar, wprowadzamy trudniejsze elementy. Cieszy nas, że coraz więcej potrafią. Uczą się nakrywania i dekoracji stołu oraz zachowania się przy nim. Wyprawiamy uczestnikom warsztatów urodziny z tortem, który sami pieką i dekorują

W pracowni komputerowej realizujemy program dla umiejących pisać i czytać: zakładania poczty, otwierania strony internetowej, pracy na różnych programach np. graficznych, również oprogramowania biurowego, surfowania po Internecie itp. Dla osób nieumiejących czytać komputer to forma zabawy, uczymy ich włączania gier, które kształcą zdolność szybkiego myślenia tak, aby umiały się zająć sobą i miały z tego radość, nie absorbując innych. Każdy uczestnik traktowany jest indywidualnie, w zależności od możliwości i predyspozycji.

Pracownie są kompleksowo wyposażone Stolarnia posiada nowoczesne maszyny, bezpieczne dla użytkowników. Jest pracownią, w której uczestnicy uczą się zajęć praktycznych w zawodzie stolarza.

Każda pięcioosobowa grupa jest przypisana do wychowawcy, który spędza z nią najwięcej czasu. Co drugi tydzień są u mnie, znam każdego, w międzyczasie przechodzą przez inne pracownie. Prowadzę pracownię rękodzieła artystycznego. Są także osoby mniej zdolne, ale wykonują precyzyjnie prace. Mają w sobie dużo cierpliwości. Dążymy do tego, by praca, którą wykonują, dostarczała im wiele zadowolenia, a tym samym podwyższała poczucie ich własnej wartości.

Lubię porównywać prace sprzed lat. Ostatnio oglądałam bombki malowane przed czterema laty, (kiedy zaczynali) a teraz nie ma porównania! To małe dzieła sztuki. Zazwyczaj robię bombkę wzorcową. Pracujemy według planu: tworzymy taśmę produkcyjną, jedne osoby malują elementy, które umieją odwzorować, następne opisują i brokatują, wykorzystujemy ich zdolności. Potem sprzedajemy je na aukcji. Mamy też bezpośrednich odbiorców. Nasze bombki są już rozpoznawalne.

Leba

Prowadzimy warsztaty w terenie. Na zamku w Grodźcu i na lokalnych imprezach sprzedajemy swe produkty: ceramikę, bombki, wyroby drewniane i kartki świąteczne. Zarobione pieniądze przeznaczane są na integrację uczestników – wyjazdy na basen, do kina, wycieczki.

Jako jedyni z WTZ-ów w naszej okolicy mamy imprezę pod hasłem grillowanie. Kierownik WTZ-u Kamil Krupiński napisał projekt, pozyskał środki. Pomogli też sponsorzy. Na czym polega grillowanie? Otóż tworzony jest scenariusz imprezy, zapotrzebowanie na produkty, przydział obowiązków. Na imprezie uczestnicy pracują samodzielnie bez naszej pomocy, sami wymyślają sałatki, pieką kiełbaski, dla nich to mały egzamin umiejętności. Zapraszamy na ucztę 5 osobowe grupy WTZ, Środowiskowego Domu Samopomocy i innych placówek z całej okolicy. Każda drużyna dostaje produkty, z których ma zrobić smaczne potrawy ( menu jest obszerne). Jest wiele konkursów, by każdy uczestnik wyjechał z nagrodą. To dzień radości, zabawy, i wspaniałego jedzonka. Hasłem przewodnim imprezy jest: „dobra zabawa, każdy ma wyjść najedzony i zadowolony”. Na końcu rozstrzygamy konkurs na najsmaczniejsze potrawy (wszyscy są zwycięzcami).- śmieje się pani Małgosia

Na wyjeździe warsztatowym w Piechowicach chłopcy odrestaurowali altanę zniszczoną przez wiatr i deszcz. Z dziewczętami zaplanowałyśmy ogródek wokół altany z małym skalnikiem.

Jesteśmy uczestnikami programu pn. „Wymiana doświadczeń i podnoszenie kwalifikacji specjalistów pracujących z osobami niepełnosprawnymi” w ramach projektu Leonardo da Vinci. W grudniu byliśmy na warsztatach w IFBR Zwickau z naszymi podopiecznymi. Mieli tam okazję zobaczyć, jak pracują nasi sąsiedzi i brać udział w zajęciach. To ciekawe doświadczenie. Następnie w ramach tego projektu w styczniu 2010 roku my mogliśmy pokazać niemieckim gościom, jak realizujemy nasze założenia programowe. Malowali jajka wielkanocne i byli bardzo zadowoleni z pobytu w Polsce.

Nasi wychowankowie nie otrzymują wypłaty. U nas jest trening ekonomiczny przeznaczony dla każdego uczestnika na jego potrzeby, a w rozsądnym wydaniu pieniędzy pomagają rodzice albo my, tak, aby cała suma podzielona była na cały miesiąc, uczy to ich oszczędności i sztuki planowania. Rodzice, dopóki są, sprawują opiekę, po ich śmierci opiekę przejmuje rodzeństwo, krewni lub domy opieki społecznej, zależy nam na tym, aby nasi wychowankowie jak najwięcej umieli, aby nie absorbowali w dużej mierze domowników czy opiekunów.

Staramy się od siebie dawać bardzo dużo ciepła, cierpliwości. Oni dokładnie wiedzą, że jeśli komuś jest smutno, jest czas na przytulenie, rozmowę, wiedzą, że opiekunowie są po to, aby im pomóc. Ważne są zasady, których nie można przekroczyć, wiąże się to z konsekwencjami. Uczestnicy otrzymują czerwone plusy bądź czarne minusy. Po trzech miesiącach kierownik WTZ ogłasza, który z uczestników uzbierał najwięcej czerwonych plusów. Nagrody są praktyczne np. doładowanie do komórki. Wszyscy się pilnują, aby nie dostać minusa, to dla nich największa kara, bardzo przeżywają porażkę, rodzice doskonale się orientują, że coś poszło nie tak.! Nie możemy ich karać słownie czy w inny sposób – zła energia kumulowałaby się zbyt długo ze szkodą dla ich zdrowia. Przeżywanie w czasie nie jest współmiernie do przewinienia.

Pamiętam rok 2005, początek mojej pracy. Pojechaliśmy do Pasterki , to była przepiękna zima, zaspy metrowe jak z bajki. Nie wszyscy znali taką zimę, bawiliśmy się w najlepsze rzucając śnieżkami, zjeżdżając na sankach, świetnie. Pojechaliśmy nad morze, część z nich morze znała tylko z telewizji, podchodzili i sprawdzali, czy woda jest słona. Dajemy im możliwość poznawania różnych zakątków kraju. Poszerzamy im horyzonty myślowe i nie tylko.. W tym czasie jesteśmy dla nich rodzicami, pielęgniarkami, wychowawcami. Mamy osoby, które nie potrafią samodzielnie wykonywać wielu czynności, pomagamy im. Zdarza się, że ktoś zachoruje, wtedy czuwamy nawet całą noc..

Byliśmy także na turnusie rehabilitacyjnym ( dziecko turnus ma dofinansowany, rodzic niestety musi dopłacić). Oprócz zabiegów było zwiedzanie okolic i chodzenie po górach

Jesteśmy bardzo prężną grupą i chętnie zapraszaną. Bierzemy udział w paraolimpiadach, gdzie zdobywamy medale. Uczestniczymy w balach karnawałowych. …pamiętam imprezę pod hasłem” Bal lat sześćdziesiątych” – szukaliśmy na strychach ubrań a potem przerabialiśmy je we własnym zakresie, zaprzyjaźniona fryzjerka wszystkich uczesała na lata sześćdziesiąte. Pojechaliśmy do Legnicy na bal i okazało się, że jesteśmy najlepiej przebraną grupą.

Za zarobione pieniądze wyjeżdżamy na wycieczki. Jeździmy wszędzie byliśmy w kilku miejscowościach nad morzem, w Zakopanym, znamy Góry Stołowe, Karkonosze. Jeździmy na tydzień. Nic dziwnego, że chcą jeździć na wycieczki, przy nas nie muszą krępować się.

 

Dlaczego lubię ten zawód? Ja tym, żyję, każdy dzień jest inny, nie ma stagnacji, cały czas coś się dzieje, Najciekawsze jest to, że kiedy rano wstaję, z radością idę do pracy. Bardzo ważna jest atmosfera, mamy świetną ekipę, co się zdarza rzadko, rozumiemy się bez słowa, uzupełniamy się. Dużo zależy od szefostwa. Kierownik Kamil Krupiński jest człowiekiem rozumiejącym potrzeby nasze i naszych wychowanków, problemy rozwiązujemy wspólnie pomaga nam swoją wiedzą i doświadczeniem. Jesteśmy jedną drużyną, jeden drugiemu pomaga, zawsze możemy liczyć na siebie – z dumą dodaje opiekunka

Może fizycznie nie pracuję ciężko, ale umysłowo pracuje dość intensywnie, oczy trzeba mieć dookoła głowy. Staramy się, aby wszyscy czuli się dobrze w grupie, dla nas każdy jest ważny, mamy dla nich czas. Kamilka wie, że jest kochana i lubiana, dla mnie jest mądra, ładna. Grupa jest zgrana, chętnie pomaga się innym, którzy nie nadążają, nie czeka się, aż wychowawca wszystko zrobi. Każdy ma ulubioną panią, pana. Zdarza się, że mają dzień zły i są na nie! Podsuwamy im kilka pomysłów, jeśli chcą, to robią, nie zmuszamy ich. Na siłę niczego nie uzyskamy – mówi pani Małgosia

W Złotoryi przy Ośrodku Szkolno- Wychowawczym otwarto Warsztat Terapii Zajęciowej, nie wahałam się ani minuty, posłałam córkę dając jej kolejną szansę. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam Kamilę składającą pudełka do bombek, siedziała i składała karton do kartonu, dokładnie i powoli, podziwiałam ją podczas zajęć w kolejnej pracowni. Każdego ranka oznajmia mi czekając na samochód, że jedzie do pracy. Teraz wiem, że gdybym zostawiła ją w domu, chroniąc przed wszystkimi i wszystkim, nie dałabym jej szansy rozwoju – dodała pani Janina kończąc rozmowę.

Wszyscy ludzie mają uczyć się wszystkiego, co jest ludzkie, ponieważ są ludźmi” ta mądra myśl Johna Locke’a odnosi się do wszystkich tego świata tych maluczkich i tych dużych niekoniecznie wzrostem..

Dziękuję za rozmowę paniom Małgorzacie Wnęk i Janinie (nazwisko znane redakcji )

rozmawiała Jana Kałuża

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć autorstwa Przemka Bartkiewicza